Jesteśmy
takie inne i takie podobne zarazem, chociaż tego nie widać na załączonym
obrazku...Córka i mama, ogień i woda- czasami gazowana, baran i lew, uparciuch
i jeszcze większy uparciuch a przy tym dorastający rozsądek i dojrzały brak
rozsądku ;)
Racjonalny
- rozsądny, rozumny taki chyba powinien być każdy rodzic... chyba. Mówię to
jako rodzic średnio rozumny i niezbyt racjonalny. Z drugiej strony definicja
słowa racjonalny chyba zmienia się w czasie i budujemy ją w swojej głowie w
oparciu o towarzyszące nam wzorce zachowań i przykłady, które obserwujemy. I
tak Julia obserwując, jak zabieram się za wybieranie kolejnego wzoru tatuażu
puka się w czoło pytając po co ci to i okazuje swoje niezadowolenie powołując
się na statystykę tzn. na jej niezależne badanie, z którego wynika, że żaden z
rodziców jej koleżanek czy kolegów nie ma tylu tatuaży, co definiuje moje
zachowanie jako bardzo nierozumne i nierozsądne;)
Ja
twierdzę, że to się kiedyś zmieni i wtedy przyjdzie do mnie po poradę z zakresu
tatuowania na co Julia odpowiada "Nigdy w życiu"! a po kilku dniach
długopisem coś szkicuje na nadgarstku - życie ;)
Chociaż
moja mama była tradycjonalistką to ja wyrosłam na zupełnie inny typ rodzica. I
nie ma co się doszukiwać wad i zalet ww. modeli rodzicielskich, każdy wybiera
właściwy, właściwy dla siebie.
Ja
z podziwem patrzę na rodziców, którzy od najmłodszych lat zabierają swoje
pociechy nawet w najdalsze wyprawy, pokazując, że bycie rodzicem nie jest
żadnym ograniczeniem. Po lekkim dostosowaniu do zmienionych warunków nadal
można realizować swoje pasje i zaszczepiać je w swoich dzieciach. Rodzicielstwo
to nie koniec świata tylko jego początek a mama też ma prawo szaleć i popełniać
błędy niczym córka gimnazjalistka. I nie jest to przejawem zbliżającego się
kryzysu wieku średniego tylko głębokim przeświadczeniem, że OLD IS NOT DEAD!!
Doprecyzowując, Old
to zdaniem Julki ktoś około siedemdziesiątego roku życia także mam jeszcze czas
na bycie ustabilizowaną emocjonalnie :) Bo dla mnie bycie mamą nie jest śmiertelnie
poważną rolą odgrywaną w jakimś dramacie, tylko rolą życia, za którą mam
nadzieję na starość otrzymać nagrodę w kategorii najlepsza komedia, parodia,
sensacja, film katastroficzny czasem nawet horror oby nie dramat sądowy;)
Julia
i Deli :)
Może i nawet jak ogień i woda, ale błysk w oku ten sam. :)
OdpowiedzUsuńPs. Wnioskuję, że Julka jest barankiem. Też jestem i też uważam się za 'rozsądną' osobę w znaczeniu przytoczonym. Może coś jest w tym ułożeniu gwiazd, że takimi nas czynią.
Ps.2 Na potwierdzenie mojej powyższej tezy - też jestem uparta. Uparta na tyle, że zawsze muszę postawić na swoim. Czasem to głupie, ale nie potrafię inaczej.
Faktycznie to chyba ten baran na nas ciąży. :)
Pozdrawiam!
Ten błysk w oku... mam nadzieję, że nie szelmowski ;) Za ten błysk odpowiada mój tatuś, po którym mamy niebieskie oczy i ADHD ;)
UsuńNo z Julki to baranek pełną gębą;) Zanim pojawiła się w moim życiu innych baranków nie znałam i wydawało mi się, że to będzie rzeź niewiniątek, ale wcale tak nie jest bo podobne cechu charakteru często oznaczają większe zrozumienie dla drugiej osoby :)
A baranek to myślę, że bardzo fajny znak zodiaku :)) Julka mi podpowiada, że najlepszy :)
Pozdrawiamy cieplutko!
Julci nie znam, tyle co z Twoich opowiadań, ale na pewno podpiszę się pod każdym zdaniem powyżej :-). Gdyby jeszcze udało się zmienić mentalność większości 'młodych' ludzi, byłabym w pełni szczęśliwa. Cieszy mnie to jednak niezmiernie, że tak wychowujecie córkę, dla której może 70-letni człowiek jest staruszkiem, choć z pewnością nie każdy... Bo co powiemy o panu Władysławie Bartoszewskim... na pewno nie to, że jest starcem... Dziękuję matko za tak wspaniałą córkę i Tobie córko za wspaniałą matkę :-). Czuwaj! :-)
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że nie znasz Julki!!! Trzeba to koniecznie nadrobić! Jak skończyłyśmy pisać post, po samej publikacji, Julka miała tylko jedną uwagę, że w sumie 70 lat to jeszcze nie starość i że powinno być 90 :) ale przypomniałam jej co mi mówiła i tak już zostało z tym siedemdziesiątym rokiem Życia, ale zgodzę się z Tobą - to od nas samych, naszego nastawienia zależy jak się czujemy, na ile lat. Ja na przykład teraz, połamana czuję się na 100 :(
UsuńDziękuję za miłe słowa w imieniu matki i córki ;) Czuj, czuj czuwaj :*
już kocham ten blog!!!!!!
OdpowiedzUsuńKochana :))) ściskamy Cię cieplutko!!!
UsuńNo jasna sprawa ze baranki są the best :-) Jestem tego, zaraz po Julce, najlepszym przykładem ;-)))
OdpowiedzUsuńA tak bardziej na poważnie, to wiesz, czasem wydaje nam się ze robimy wszystko tak dobrze, nowocześnie, fantastycznie i po przyjacielsku.. mam na myśli relacje z córkami... a potem przychodzi czasem moment, że słyszymy słowa " używając ZUPEŁNIE innych metod wychowawczych zrobiłaś swojej córce dokładnie to co Twoja mama Tobie" i to nie jest nic dobrego... Jedno jest tylko pewne, że miłością można wszystko, można pokonać każdą trudność...
A nawiązując do starości: moja córka (16) opowiadała mi coś o swojej nowej pani z matmy chyba, i rzuciła tekstem ze ona jest strasznie stara i dlatego NIC nie rozumie... Na moje zbyt prędko zadane pytanie: to ile ona ma lat? usłyszałam... ojjjj ze 40???? Yhm....
No, zgadzam się :) baranki rządzą - przynajmniej u nas w domu ;)
UsuńWiesz my staramy się mieć z Julią przede wszystkim fajne relacje mama- córka czy tato-córka. Bycie blisko jest dla nas ważne, ale z zachowaniem zdrowego rozsądku, bo uważam, że mama to nie koleżanka, której powinno się wszystko mówić. Mam nadzieję, że przyjdzie do mnie z tymi ważnymi problemami, wątpliwościami. Jeżeli faktycznie powielamy już poznane schematy, wzorce (np. w kwestii wychowywania dzieci) tylko nadajemy im bardziej nowoczesnego charakteru to ja bym nie miała nic przeciwko temu bo moja mama, chociaż zupełnie inna, była fantastyczną mamą. Zgadzam się, że nawet najlepsze metody wychowawcze nie zniwelują problemów, które spotykamy na swoich drogach i miłość faktycznie jest w stanie bardzo nam pomóc w ich pokonaniu.
40 lat ???? ja się z tym stanowczo nie zgadzam!!!;)
Buziaki
I ja żem baran! :D
UsuńI tak z czasów, kiedy to nie znałam żadnego baranka pozostały tylko wspomnienia... wspomnienia szare, nudne i bure ;) Lubię otaczać się barankami jakkolwiek to brzmi i jeszcze bliźniakami :)chociaż ja żem lew :)
UsuńDziewczyny, jak to by powiedziała babcia mojego męża: jesteście "idento"!
OdpowiedzUsuńA odnośnie samego postu, to uważam, że "się dobrałyście" idealnie! Nie mogą mieszkać w domu dwie krejzolki, albo dwie rozsądne kobiety. Albo powstałby totalny chaos, albo sterylny gabinet dentystyczny...Fajnie, że się dogadujecie, to jest najważniejsze!
Już uwielbiam babcię Twojego męża :))) Moja zamiast pasztet mówiła paszczet, nie było popcornu tylko prokop a Artur zawsze był dla niej Aktor ;) a i jeszcze jak przybiegał mój pies to babcia mówiła, że Amor posłyszał kiełbasę i kochałam jak wołała na mnie z cudnie wschodnim akcentem Małgosja :)) Babcie są the best!!
UsuńZgadzam się z Tobą, że dwie takie same babki pod jednym dachem to zdecydowanie za dużo :)
:**
Jesteś dla mnie inspiracją i uosobieniem marzeń o rodzinie w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńMoja kochana Aurora... wiem, że nie moja, ale kochana to na bank!!! :*
UsuńJakie wspaniałe zdjęcie! Świetny blog!
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo, bardzo :))) i pozdrawiamy serdecznie!!
Usuńswój tatuaż zrobiłam kiedy jeszcze mama dawała mi kieszonkowe :)
OdpowiedzUsuńbyła rozżalona... przez 5 minut, po czym pyta - bolało? z lekkim błyskiem w oku
niedługo idzie sobie zrobić swój
Nie doczekałam się jeszcze potomstwa ale macierzyństwo rozumiem podobnie jak Deli
Zostaję z Wami dziewczyny, świetny blog!
Cieszę się, że tu trafiłaś :)) A Twoją mamę cieplutko pozdrawiam :))
Usuń